- -
- 100%
- +

PRZYGOTOWANIE
Roku 1799 dnia 31 grudnia w nocy
Chata sławnego niegdyś czarnoksiężnika Twardowskiego w górach Karpackich – przy chacie obszerny dziedziniec – dalej skały – w dole bezlistne bukowe lasy. Ciemność przerwana błyskawicami
Czarownica czesze włosy i śpiewa…
CZAROWNICA
Z gwiazd obłąkanych,Z włosów czesanychIskry padająJak z polskiej szabli;Widzą je diabli,OdpowiadająBłyskami chmur.Lecą – świst piórBuki ugina.
Szatan zlatuje w postaci pięknego anioła
SZATAN
Ha, czarownico! czy biła godzina?
CZAROWNICA
Która?
SZATAN
Godzina, której żaden człowiekDwa razy w życiu nie słyszy1.
CZAROWNICA
UderzyZa dziesiątym mgnieniem powiekZ babilońskiej ludów wieży.A gdy bić będzie, choć głucha, usłyszę.Lecz gdzież są, panie, twoi towarzysze?Leniwo śpieszą z błękitu podniebień;Żółw, z którego to zgrzebło utoczył mi tokarz2Prędzej chodził…
SZATAN
To zgrzebło, pokaż mi je – pokaż!…Łzy mi płyną… poznaję Twardowskiego grzebień,On mię zgrzebłem tym czesał, gdy w psa wlazłszy skóręU nóg mu się łasiłem. Odejdź, moja pani;Goście sproszeni zlecą się na Łysą Górę.
Czarownica odchodzi
Szatan woła:
Szatani!
Błyska dziesięć razy i dziesięć tysięcy szatanów spada
Spadł z nieba deszcz szatanów, niech ziemię polewa;Jeśli jeszcze na ziemi są edeńskie drzewa,Niech rosną, to jesienią człowiek owoc zbierze…Siadajcie! cóż między wamiNie widać Mefistofela?
ASTAROTH
Zaszedł na grób przyjaciela.Na grobie Twardowskiego odmawia pacierze.
SZATAN
Taki się teraz zrobił czuły i pobożnyJak poeta… Lecz księżyc zabłysnął dwurożny,Czas przystąpić do dzieła…
DIABLI
Co nam król rozkaże?
SZATAN
Obejrzeć trzeba koła w wiekowym zegarze,Krwią dziecięcia namaścić gwichty3 i sprężyny;Niech nam bije wyraźnie lata, dnie, godziny.Przynieście go, postawcie… Co? czy nie zepsuty?
ASTAROTH
Wszystkie koła, wszystkie drutyCałe, rdza wieków nie trawi;Godzinnik z hostii, co dławi4,Po nim żądło Lewiatana5Przez wieki wieków się toczy,Na dnie wskazuje ząb smoczy,Na godziny żądło osy;I dotąd trwa nieprzerwanaWłosień siwa z kós6 szatana,Któremu zbielały włosyOd strachu, gdy grom z obłoku…Pamiętacie?.. A sprężynaZ ojczyzny Tella, Kalwina,Na ludzkim wsadzona oku,Chodzi jak na dyjamencieW kołek i sprężyn zamęcieZamknięta grzesznika dusza,Kurant7 po kurancie jąka.Noga kossacza pająka8Wszystkie sprężyny poruszaJak wahadło…
SZATAN
Dość opisów.Gehenno, Astarocie, najstraszliwsi z bisów,Jak asesory9 sądu, gdy zegar bić zacznie,Liczcie wieki, dnie, lata…
Zegar bije, szatani liczą
Świecie! świecie! świecie!Wąż wieczności łuskami w okrąg ciebie gniecie,Zębem zatrutym boki ogryza nieznacznie;I wieki mrą nad tobą, zasypując pyłemUmarłych pamiątek.Ja widziałem twój początek.Ta garść gliny, powietrzem opasana zgniłem,Ten trup chaosu, w trumnie zamknięty błękitów,Strawiony zgnilizną czasów,Okrył się rdzami kruszców i kością granitów,Porósł mchem kwiatów i lasów;Potem wydał robaki, co mu łono tocząI myślą.Biada im! jeśli marzeń ziemią nie okryślą,Kołem widzenia – biada, jeśli je przekroczą…
GEHENNA
Królu, wiek dziewiętnasty uderzył.
SZATAN
AstarothNiech liczy lata; może ten, co za obłokiemGromy ciska, chcąc wesprzeć jaki ziemski naród,Może wiek który ludziom skrócił jednym rokiem,Może ukradł szatanom dzień jeden, godzinę;Więc się o nią upomnę u BogaLub buntowną chorągiew rozwinę.We mnie i w przyrodzeniu zgwałconym ma wroga.
ASTAROTH
Tysiąc ośmset lat wybiło.
SZATAN
Więc się koło tortury całe obróciło?Każdy ząb jej rozdziera, każda szruba ciśnie.Teraz, gdy niebo zabłyśnie,Błyskawica trwa dłużej niż te wszystkie lata,Zbiegłe męczarnią dla świata;A każdy rok jak ślimak sunął się leniwoDla nędzarzy, dla głupich kochanków nadziei;A gdy śliną osrebrzył ślad zbiegłej kolei,Ślizgał się po niej człowiek pamiątką przerżchliwą10.Obłąkani w przeszłości żeglarzeBrali imię dziejopisów;Sztuką ich było pisać wielkie kalendarze,Pełne królewskich imion i dat, i napisów.Inni myślą ścigali treść myśli,Filozofy – głęboko myśleli,Aż nad ciemną przepaścią zawiśli,Obudzili się, w przepaść spojrzeliI zawołali: «Ciemno! ciemno! ciemno!»To hosanna dla nas szatanów,To śpiew naszych kościelnych organów;Kto myślał przez godzinę, jest lub będzie ze mną.Wiek, co przyjdzie, ucieszy szatany.
Mefistofel wchodzi
MEFISTOFEL
Nasz szatan prorokuje w cudotwornym stroju,Ma płaszcz cały Woltera11 dziełami łatanyI pióro gęsie Russa12 sterczy na zawoju.
SZATAN
Mefistofelu, przyszła do działania pora,Wybierz jaką igraszkę wśród ziemskiej czeredy.Już nie znajdziesz cichego wśród Niemców doktora13,Po szwajcarskich się górach nie snują Manfredy14I mnichy długim postem po celach nie chudną.Więc obłąkaj jakiego żołnierza.
MEFISTOFEL
Trudno!…Żołnierz to ryba, która kruczkom nie dowierzaI ma rozsądek zdrowy, przy takiej latarniObaczy kurzą nogę diabła kusiciela.
SZATAN
Samiż tylko rycerze ujdą nam bezkarni15?Słuchaj! wśród narodów wielaJednemu się ludowi dzień ogromny zbliża.Idź tam, jego rycerze noszą krzywe szableJako księżyc dwurożny, jako rogi diable;I rękojeść tych kordów nie ma kształtu krzyża.Pomóż im – oni mają walkę rozpoczynaćTaką, jakąśmy niegdyś z panem niebios wiedli.Oni się będą modlić, zabijać, przeklinać.Oni na ojców mogiłach usiedliI myślą o zemsty godzinie.Ten naród się podniesie, zwycięży i zginie;Miecze na wrogach połamie,A potem wroga myślą zabije,Bo myśl jego ogniste ma ramię,Ona jak powróz wrogi uwiąże za szyjeI związanych postawi na takim pręgierzu,Że wszystkie ludy wzrokiem dosięgną i plwaniem16.
MEFISTOFEL
Królu, niechaj poszukam w diabelskim psałterzuModlitwy na dzień, co się zowie zmartwychwstaniem;Zmówię ją za ów naród… Dziś pierwszy dzień wieku,Dziś mamy prawo stwarzać królów i nędzarzyNa całą rzekę stuletniego cieku.Więc temu narodowi stwórzmy dygnitarzy,Aby nimi zapychał każdą rządu dziurę.A gdy wzrośnie ich potęga,Ten naród, jak piękna księga,W starą oprawiona skórę,Pargaminowym17 świecić będzie czołem.
SZATAN
Dobra rada, stańcie kołem,Stwarzajmy ludzi do rządu.Zawołajcie czarownicy…
Szatan daje rozkazy, diabli pracują
Żywioły ziemi i lądu,W atmosferowej szklennicy18Zamknięte i w jeden zlane,Przez chemików połamane;Kwasorody, gaz węglowyZlewam w kocioł platynowy;Dmijcie, duchy!…
Gromy biją w kocioł
W żywioł ziemiDorzucić szpilek KapralaZ główkami laku, któremiKreśli plany, królów zwala,Szpilek czterdzieście tysięcyRzućcie w kocioł…
SZATAN
I nic więcéj19?
SZATAN
Nic…
DIABLI
Coś z rozumu Kaprala?…
SZATAN
Nic.
DIABLI
Skończony.
SZATAN
Niechaj leci!
Gromy biją, duch ulatuje
Stary – jakby ojciec dzieci,Nie do boju, nie do trudu;Dajmy mu na pośmiewiskoSprzeczne z naturą nazwisko,Nazwijmy od słowa ludu,Kmieciów, czyli nędznych chłopów20.Teraz, jak z niebieskich stropów,Rzućcie wodza ludziom biednym.
DIABLI
Panie! czy skończysz na jednym?
SZATAN
Wrzucić do kotła dyjament,Dyjament w ogniu topnieje;Wylać sekretny atramentZ Talleyranda21 kałamarza,Co w niewidzialność bledniejeOd okularów rozsądku…I dąć w kocioł… w kotła wrzątkuObaczemy, co się stwarza.
DIABLI
Już gotowy! mimo czaryWyszedł jakiś człowiek godny,Złe w tym kotle były wary,Płyn za rzadki lub za chłodny.
SZATAN
To nic – to nic! takich trzebaBiednym ludziom rzucać z nieba;Będą przed nim giąć kolana,Jest to stara twarz Rzymiana,Na pieniądzu wpół zatarta.Dajmy mu na pośmiewiskoSprzeczne z naturą nazwisko;Ochrzcijmy imieniem Czarta22.Teraz puśćcie! niechaj leci!
DIABLI
Lepszy będzie człowiek trzeci.
SZATAN
Teraz z konstelacji rakaOdłamać oczy i nogi,Dodać kogucie ostrogiI z trwożliwego ślimakaOderwane przednie rogi…Cóż tam w kotle?
DIABLI
Ktoś z rycerzy.
SZATAN
Wódz! chodem raka przewini,Jak ślimak rogiem uderzy,Sprobuje – i do skorupySchowa rogi, i do skrzyniMiejskiej zniesie planów trupy23,Czekając, aż kur zapieje.Rzucić w kocioł Lachów dzieje,Słownik rymowych końcówek;Milijon drukarskich czcionek,Sennego maku trzy główek.Coż tam?
DIABLI
Starzec, jak skowronek,Zastygły pod wspomnień bryłą24,Na pół zastygłą, przegniłą.Poeta – rycerz – starzec – nic,Dziewięciu Feba sułtanic25Eunuch…
SZATAN
Przyśpieszajmy dzieła,Bo z tamtej krakowskiej wieżySłyszę dzwon rannych pacierzy;W powietrzu się rozpłynęłaWoń kadzideł katedralnych.
CZAROWNICA
Przeklęte wasze dzieło! Wicher diablej mowyRozczesał z mojej chaty włos słomianej głowy;Czy mi na nią dachówek dacie z hostii mszalnych?Zawierucha wierzbowe gałązki obrywa,Ludzie nie znajdą rószczek26 na kwietną niedzielę.
SZATAN
Milcz, padalcze! – Czas upływa,Twórzmy razem wielkich wiele.Co nakażę, rzucać w tygle.Rdzę pozostałąNa Omfalii igle,Od krwią wilgotnych Herkulesa palców27;Z rdzy się narodzi niemałoWymuskanych rycerzy – ospalców —
DIABLI
Tłum, tłum, tłum poleciał na ziemięJak chmura…
SZATAN
Spieszmy nowe tworzyć brzemię,Nim jutrznia błyśnie ponura;Nim się żywioły ochłodzą,Rzucić język Balaama oślicy;A ci, co się z niego wyrodzą,Narodowej się chwycą mównicy.Mówców plemię…
DIABLI
Tłum! tłum! tłum poleciał na ziemięJak zwichrzone szpaków stado.
SZATAN
Widzicie tę postać bladą28,Z mętów kotła już na pół urodną;Twarz uwiędła i wzrok w czarnym kole;Paszczę myśli otwiera wciąż głodną,Wiecznie dławi księgarnie i mole;I na krzywych dwóch nogach się chwiejeJak niepewne rządowe systema.Chce mówić; posłuchajmy, co na świat posieje?…
TWÓR
pokazując z kotła głowę
Czy lepiej, kiedy jest król? czy kiedy go nie ma?…SZATAN
Precz z tym sfinksem, co prawi zagadki!Sam jej diabeł rozwiązać nie umie;Niech w szkolarzów zasiewa ją tłumie,Oplątaną w dziejowe wypadki;Niech z ministerialnej ławy,Nad rozlewem żyźniącym krwi Nilu,Ze złamanych kolumien podstawyGada hieroglifem stylu.
ASTAROTH
Panie! Patrz, tam z kotła paryZnów się jakiś twór wylęga.Twarz ma okropnej poczwary,Przez pierś jeneralska wstęga.
SZATAN
Witajcie go! oto twórNiszczyciel, jakby horda Nogajca.On w stolicy owłada dział mur,On z krwi na wierżch29 wypłynie – to zdrajca!A gdy zabrzmi nad miastem dział huk,On rycerzy ginących porzuci;Z arki kraju wyleci jak kruk30,Strząśnie skrzydła, do arki nie wróci…Kraj przedany on wyda pod miecz.
GŁOS W POWIETRZU
W imię Boga! precz stąd! precz!…
Wszystko znika
CHÓR ANIOŁÓW
Ziemia – to plamaNa nieskończoności błękicie;Ciemna gwiazda w słonecznych gwiazd świcie,Grób odwieczny potomków Adama.
ARCHANIOŁ
Onego czasu jedna z gwiazd wiecznego gmachuObłąkała się w drodze, jam ją zgonił lotem,Czułem w dłoni jej serce bijące z przestrachu,Jak serce ptaka ludzkim dotkniętego grotem;I drzącą31 położyłem przed tronem Jehowy.A Bóg rzekł do mnie świato-tworzącymi słowy:«Krew ludzka skrzydła twoje rumieni».Padłem twarzą na boskie podnóże,Na proch gwiazd, na kobierce z promieni…«Boże! Boże! Boże!Skrzydeł pióry otarłem o ziemię,Krwawa była – widziałem! widziałem!Za grzechy ojców w groby kładące się plemię,Lud konał… gwiazda gasła… za gwiazdą leciałem —Lud skonał…Czas, byś go podniósł, Boże, lub gromem dokonał.A jeśli Twoja dłoń ich nie ocali,Spraw, by krwi więcej niżli łez wylali…Zmiłuj się nad nimi, Panie!»A Bóg rzekł: «Wola moja się stanie…»
CHÓR ANIOŁÓW
Ziemia – to plamaNa nieskończoności błękicie,A Bóg ją zetrze palcem lub wleje w nią życieJak w posąg gliniany Adama.
PROLOG
PIERWSZA OSOBA PROLOGU
Boże! zeszlij na lud twój, wyniszczony bojem,Sen cichy, sen przespany, z pociech jasnym zdrojem;Niechaj widmo rozpaczy we śnie go nie dręczy.Rozwieś nad nim kotarę z rąbka niebios tęczy,Niech się we łzach nie budzi przed dniem zmartwychwstania;A mnie daj łzy ogromne i męki niespania,Po mękach wręcz mi trąbę sądnego anioła;A kogo przed tron Boga ta trąba zawoła,Niechaj stanie przed Tobą. Daj mi siłę, Boże,A komu palec przekleństw na czoło położę,Niech nosi znak na czole… Pozwól, Panie, tuszyć32,Że słowem zdołam cielce złote giąć i kruszyć…Z brązu wzniosę posągi, gdzie pokruszę gipsy.A kto ja jestem? – Jestem duch Apokalipsy —Obróćcie ku mnie oczu zamglonych i twarzy…Oto stoję wśród siedmiu złocistych lichtarzyPodobny do człowieka… szata w długość szczodraSpływa do stóp; pas złoty przewiązał mi biodra,Głowę kryje włos biały, jak śniegi, jak wełna;Z oczu skra leci ogniów dyjamentu pełna,Nogi mam jak miedź świeżym ogniskiem czerwona,Głos huczy jako woda wezbraniem szalona,W ręku siedem gwiazd niosę, a z ust mi wytryskaMiecz ostry obosieczny, a twarz moja błyskaJak słońce w całej mocy wyświecone kołem.A gdy przede mną na twarz upadniecie czołem,Powiem wam: «Jestem pierwszy… i ostatnim będę…»
DRUGA OSOBA PROLOGU
Ja wam zapał poety na nici rozprzędę,Wy śmiejcie się z zapału mego towarzysza…Kto on? – do tureckiego podobny derwisza;Owe siedem lichtarzy, jest to siedem grodów,Stoi wśród siedmiu złotem nalanych narodów,Wygnaniec. – A włos czarny w siwość mu zamieniaNie wiek, ale zgryzota… W oczach blask natchnienia,W ręku gwiazdy… to myśli, z których jasność dniowa;Miecz w ustach obosieczny, jest to sztylet słowa,Którym zabija ludzi głupich… albo wrogów.
TRZECIA OSOBA PROLOGU
Zwaśnionych obu spędzam ze scenicznych progów.Dajcie mi proch zamknięty w narodowej urnie,Z prochu lud wskrzeszę, stawiam na mogił koturnieI mam aktorów wyższych o całe mogiły.Z przebudzonych rycerzy zerwę całun zgniły,Wszystkich obwieję nieba polskiego błękitem,Wszystkich oświecę duszy promieniem i świtemUrodzonych nadziei – aż przejdą przed wamiPozdrowieni uśmiechem, pożegnani łzami.
CZĘŚĆ PIERWSZA
AKT PIERWSZY
SCENA I
Kordian, młody 15-letni chłopiec, leży pod wielką lipą na wiejskim dziedzińcu, Grzegorz, stary sługa, nieco opodal czyści broń myśliwską. Z jednej strony widać dóm wiejski, z drugiej ogród… za ogrodzeniem dziedzińca staw, pola – i lasy sosnowe
KORDIAN
zadumany
Zabił się – młody… Zrazu jakaś trwogaKładła mi w usta potępienie czynu,Była to dla mnie posępna przestroga,Abym wnet gasił myśli zapalone;Dziś gardzę głupią ostrożnością gminu,Gardzę przestrogą, zapalam się, płonę,Jak kwiat liściami w niebo otwartemiChwytam powietrze, pożeram wrażenia.Myśl Boga z tworów wyczytuję ziemiI głazy pytam o iskrę płomienia.Ten staw odbite niebo w sobie czujeI myśli nieba błękitem.Ta cicha jesień, co drzew trzęsie szczytem,Co na drzewach liście trujeI różom rozwiewa czoła,Podobna do śmierci anioła,Ciche wyrzekła słowa do drzew: Gińcie drzewa!Zwiędły – opadły.Myśl śmierci z przyrodzenia w duszę się przelewa;Posępny, tęskny, pobladły,Patrzę na kwiatów skonanieI zdaje mi się, że mię wiatr rozwiewa.Cicho. Słyszę po łąkach trzód błędnych wołanie.Idą trzody po trawie chrzęszczącej od szronuI obracają głowy na niebo pobladłe,Jakby pytały nieba: «Gdzie kwiaty opadłe?Gdzie są kwitnące maki po wstęgach zagonu?»Cicho, odludnie, zimno… Z wiejskiego kościołaDzwon wieczornych pacierzy dźwiękiem szklannym bije,Ze skrzepłych traw modlitwy żadnej nie wywoła,Ziemia się modlić będzie, gdy słońcem ożyje…Otom ja sam, jak drzewo zwarzone od kiści,Sto we mnie żądz, sto uczuć, sto uwiędłych liści;Ilekroć wiatr silniejszy wionie, zrywa tłumy.Celem uczuć – zwiędnienie; głosem uczuć – szumyBez harmonii wyrazów… Niech grom we mnie wali!Niech w tłumie myśli jaką myśl wielką zapali…Boże! zdejm z mego serca jaskółczy niepokój,Daj życiu duszę i cel duszy wyprorokuj…Jedną myśl wielką roznieć, niechaj pali żarem,A stanę się tej myśli narzędziem, zegarem,Na twarzy ją pokażę, popchnę serca biciem,Rozdzwonię wyrazami i dokończę życiem.po chwili
Jam się w miłość nieszczęsną całym sercem wsączył…myśli – potem nagle obraca się do Grzegorza:
Grzegorzu, porzuć strzelbę czyścić…GRZEGORZ
Jużem skończył.Co mi panicz rozkaże?
KORDIAN
Chodź tutaj, mój stary…Nudzę się…
GRZEGORZ
Nie nowina; cóż ja pocznę na to?Chcesz panicz, powiem bajkę, szlachetnie bogatą,Mam ja w szkatule mózgu dykteryjki33, czaryPo babce mojej starej, co w Bogu spoczywa. —Chcesz pan tej, co się gada? czy tej, co się śpiéwa34?…
Kordian milczy; Grzegorz mówi następującą bajkę:
Było sobie niegdyś w szkolePiękne dziecię, zwał się Janek.Czuł zawczasu bożą wolę,Ze starymi suszył dzbanek.Dobry z niego byłby wiarus,Bo w literach nie czuł smaku;Co dzień stary bakalarus35Łamał wierzby na biedaku36,I po setnej, setnej próbieRzekł do matki: «Oj, kobiéto37!Twego Janka w ciemię bito,Nic nie wbito – weź go sobie!…»Biedna matka wzięła Jana,Szła po radę do plebana,Przed plebanem w płacz na nowo;A księżulo słuchał skargiI poważnie nadął wargi,Po ojcowsku ruszał głową.Wysłuchawszy pacierz złego:«Patrz mi w oczy» – rzekł do żaka —«Nic dobrego! nic dobrego!»Potem hożą38 twarz pogładził,Dał opłatek i piętaka39I do szewca oddać radził…Jak poradził, tak matczyskoI zrobiło… Szewc był blisko…Lecz Jankowi nie do smakuPrzy szewieckiej ślipać igle.Diabeł mięszał żółć w biedaku,Śniły mu się dziwy, figle;Zwyciężyła wilcza cnota,Rzekł: «W świat pójdę o piętaku!»A więc tak jak był – hołota40,Przed terminem rzucił szewcaI na strudze do KrólewcaPopłynął…Jak do wody wpadł i zginął…Matka w płacz, łamała dłonie;A ksiądz pleban na odpuściePrzeciw dziatkom41 i rozpuścieGrzmiał jak piorun na ambonie;W końcu dodał: «BogobojnaTrzódko moja, bądź spokojna,Co ma wisieć, nie utonie».Mały Janek gdzie się chowałPrzez rok cały, zgadnąć trudno.Wsiadł na okręt i żeglował,I na jakąś wyspę ludnąPrzypłynąwszy – wylądował…Owdzie król przechodził drogą.Jaś pokłonił się królowiI dworzanom, i ludowi;A kłaniając szastał nogąTak układnie, że król staryWłożył na nos okulary.I wnet tymże samym torem,Dwór za królem, lud za dworemPowkładali szkła na oczy…Owoż król ten posiadł sławę,Jakoby miał wzrok proroczy;I choć stracił oko prawe,Tak kunsztownie lewym władał,Że człowieka zaraz zbadał,Na co mierzy, na co zdatny:Czy zeń ma być rządca kraju,Czy podstoli, czy też szatny42Lecz tą razą, wbrew zwyczaju43…Król pan oczom nie dowierza,Czy żak Janek na tancerza?Czy na rządcę dobry kraju?Więc zapytał: «Mój kochanku,Jak masz imię?»«Janek».«Janku,Coż ty umiesz?»«Psom szyć buty».«A czy dobrze?»«Oj tatulu!Czyli raczej, panie królu!Jak szacuję, ręczyć mogę,Że but każdy ostro kutyI na jedną zrobię nogę,Czyli raczej na łap dwoje…To na zimę. – Z letnich czasówBut o jednym szwie wystroję.Na opłatku, bez obcasów;A robota takiej wiary,Że psy puszczaj na moczary,Suchą nogą przejdą stawy».«Masz więc służbę, złotem płacę» —Rzekł do Janka pan łaskawyI za sobą wiódł w pałace.A gdy dzień zaświtał czwarty,Szły na łowy w butach charty;A szewc chartów w aksamiciePrzy królewskiej jechał świcie;Złoty order miał na szyi,W trzy dni został szambelanem,W sześć dni rządcą prowincyji,W dni dwanaście został panem.Starą matkę wziął z chałupy,Król frejliną44 ją mianował.A plebana pożałowałW biskupy…KORDIAN
Cha! cha! cha! przednia powieść.
GRZEGORZ
A widzi pan, widzi,Jak zabawiłem gadką… Niech się pan nie wstydzi,W tej powieści moralna kryje się nauka.
KORDIAN
Jaka? Powiedz mi, stary.
GRZEGORZ
A któż jej wyszuka?Dość, że jest sens, powiadam.
KORDIAN
Wierzę.
GRZEGORZ
Trzeba wiary.Bo widzi panicz, kiedy gada sługa stary,To w słowach dziecku dawać nie będzie trucizny.Błąkałem się ja długo z dala od ojczyznyI tak mi było ciężko od tęsknego żalu,Że żołnierze ciesali45 kołki na wąsalu;Odcinając się szablą, nie brałem pociechy,Bo żadnych kłosów ludziom nie wysieją śmiechy,A smutek niby mądra książka w sercu żyjeI mówi wiele rzeczy, i człowiek nie gnijeJak muchomor pod sosną, lecz zbiera po szczypciePrzestrogę do przestrogi… Byłem ja w Egipcie!Ponoś no o tej walce nie mówiłem panu?Czy wolno?
KORDIAN
Mów! mów, stary.
GRZEGORZ
kręcąc wąsa
Daj go tam szatanuKaprala… tęgi człowiek!… Wywiódł wojsko w pole,Nie w pole, w piaski raczej; równo jak po stole,Otwarto na wsze strony, kędyś wzrok obrócił,Oko biegnąc po piaskach Boga szuka w niebie.Wódz szyki w pięć kwadratów sprawił ku potrzebieI niby pięć gwiazd jasnych na pustynię rzucił.Mnie, świecącemu w jednej, widać było cztery.Przed walką, przypominam, śmiech nas ruszył szczery;Bo, trzeba panu wiedzieć, na wojska ogonieSnuły się z bagażami osły… przy bagażachPrzywlekli się z Francyji w bagnetów zachronieMędrkowie, co to baśnie piszą w kalendarzach.Gardziliśmy jak Niemcem tą chmurą komorów46,Tą psiarnią, co jak truflów wietrzyła kamieni;Więc gdy do walki wiele stanęło pozorów,Zawołaliśmy głośno: «Osły i uczeni,Chowajcie się w kwadraty! dalej za pas nogi!»Dalibóg, korzystali z łagodnej przestrogi;Przyznam się jednak panu, że choć żołnierz bitny,Przed walką byłem nieco nad zwyczaj ponury. —Jak dziś pamiętam, z dala lał się Nil błękitny,Dalej jakiegoś miasta widać było mury;I nad głowami niebo czyste, bez obłoku,A powietrze, choć bardzo jasne, grało w oku,Nad katafalkiem niby od gromnic płomyki…Lecz co najbardziej ludu zadziwiło szyki,To były owe wielkie, murowane góry;Stąd by je było widzieć, gdyby nie KarpatyI gdyby z nieba można zetrzeć wszystkie chmury.Wtem wódz przyjechał konno… zagrzmiały wiwaty,Acz bez winnych kielichów. Wódz wskazał na wieżeI rzekł: «Soldats!», co znaczy, powiedział: «Żołnierze!»Słyszałem wszystko; wódz rzekł: «Patrzcie, wojownicy!Ze szczytu piramidy – co znaczy: z dzwonnicy —Ze szczytu tych piramid sto wieków was widzi».Więc spojrzałem, gdzie wskazał po nieba błękicie;Aż tu patrz… niech kto ze mnie jak z prostaka szydzi,Opowiem… Klnę się panu, na piramid szczycie,Jak w kościołach sławnego malują Michała,Taki stał rycerz w zbroi, promiennego ciała,I płomienistą dzidą przebijał z wysokaWijącego się z dala na pustyni smoka47,Co ku nam leciał w chmurze kurzawy i piasku.Sto dział zagrzmiało, oczy zgubiłem od blasku.A kiedym wzrok odpytał, aż tu mameluki48Krzywymi nas szablami dziobią gdyby kruki49,To końmi do ucieczki obróceni wrzkomo50,Siadają na bagnetach jak małpy.KORDIAN
Coż daléj51?…
GRZEGORZ
A wstydźże się pan pytać, każdemu wiadomo,Żeśmy zawsze łamane parole wygrali,I gdyby nie ta dżuma… Ale pan nie słucha!…
KORDIAN
zamyślony, mówi sam do siebie
Wstyd mi! Starzec zapala we mnie iskrę ducha.Nieraz z myślą zburzoną w ciemne idę lasy,Szczęk broni rzucam w sosen rozchwianych hałasy,Widzę siebie wśród świateł czarodziejskich sławy.Wśród promienistych szyków; szyki wstają z ziemi.Ziemia wstaje jak miasto odgrzebane z lawy…Głupstwo… dzieciństwo marzeń… myślami takiemiNie śmiałbym się wynurzyć przed starców rozsądkiem,Więc szukam – kogo? – sługi, co rozwlekłym wątkiemSnuje głupie powieści.myśli.. potem nagle do Grzegorza